Nie byłam świadoma, że moja pensja na stanowisku asystentki ds. sprzedaży jest tak niska, dopóki wczoraj pierwszy raz na moim koncie nie pojawiło się 1500 zł netto za miesiąc harowania przez osiem godzin dziennie. Gdy podejmowałam pracę asystentki stwierdziłam, że co mi tam, tysiąc pięćset złotych to nie jest wcale tak mało, a dodatkowo jest to pensja za śmiesznie prostą i banalną pracę asystentki, asystentka ds. sprzedaży Tarnów. Z czasem okazało się jednak, że zawód asystentki wcale nie jest taki banalny, a praca potrafi być przeraźliwie nudna i monotonna. W obliczu takich warunków zatrudnienia, 1,5 tysiąca miesięcznie nie jest już takie optymistyczne.
Teraz nie wiem co mam zrobić z tymi pieniędzmi – na waciki je sobie zostawić? 1500 złotych przy wielkich oszczędnościach może wystarczyć mi na miesiąc utrzymania się w Tarnowie, o ile nie będę wychodziła nigdzie na miasto i kupowała zbędnych rzeczy. Za wynajem pokoju w mieszkaniu studenckim płacę 600 złotych, czyli na resztę wydatków i opłacenie rachunków zostaje mi 900 złotych. Gdy weźmiemy pod uwagę, że zbliżają się urodziny mojej mamy, które trzeba by uczcić odpowiednim prezentem, moja sytuacja finansowa w tym miesiącu zaczyna wyglądać naprawdę nieciekawie. Szkoda, że praca asystentki jest tak słabo płatna, bo gdyby nie ten drobny szkopuł, to mogłabym się zastanowić nad jej kontynuacją. A tak, za jakiś czas będę zmuszona znaleźć coś innego. Moim marzeniem są zarobki na poziomie przynajmniej 2000 zł netto. Wtedy byłabym uszczęśliwiona.